piątek, 3 lutego 2012

Precz z mrozem!

Początkowo miałam napisać "precz z zimą", ale zima w sumie może być.
Ja rozumiem, że musi być w przyrodzie równowaga. Latem ma grzać słońce, a zimą ma padać śnieg i szczypać w policzki mróz, ale to, co się właśnie wyrabia to już lekka przesada.
Dziś rano mama zadzwoniła do mnie, żeby mi powiedzieć, że o koło 7 rano było -30! To chyba naprawdę rekord. Ja w swoim grajdole nie mam termometra, więc zdaję się na serwis Pogodynka.pl według którego dziś rano  było -26.
Nie sprawdziłam tego empirycznie. Skoro dziś nie musiałam wychodzić, to nie wyszłam i chyba dziś już tego nie zrobię. Wczoraj zebrałam się na odwagę, w południe co prawda, a to, co zobaczyłam uwieczniłam na foto.
Jednak mróz mało "spektakularny".





A powyżej dymiący się koksownik ustawiony niedaleko od powyższej tablicy - przy przystanku MPK w pobliżu KUL.
Trochę się służby spóźniły, bo srogi mróz trzyma od tygodnia, a koksowniki wystawione były jak na razie tylko przy Parku Saskim i Placu Litewskim. Ten powyżej pojawił się ok. godziny 12 w południe 4 lutego. Idąc godzinę wcześniej na egzamin jeszcze nic tam nie stało, a mróz był siarczysty, bo aż -18.
Koksowniki widziałam jedynie w telewizji i kojarzą mi się ze stanem wojenny. Pokazywane są w telewizji zawsze z racji rocznicy ogłoszenia stanu wojennego 13 grudnia. Nawet były nieodłącznym elementem w filmie "Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha, gdzie akcja częściowo toczyła się we wspomnianym czasie.
Wracając jednak do koksownika ten, który naocznie zobaczyłam bardziej dymił niż wydzielał ciepło, a jak orzekł mój kolega: "Może jakby w niego klapnąć do środka to poczułoby się ciepło". Jak na razie to pięknie maskował okolicę.